Czas leci tak szybko.... Niedawno witaliśmy 2015 rok, a lada moment przyjdzie chwila, w której go pożegnamy.
Ja osobiście uważam rok 2015 za udany.
Skończyłam podstawówkę z dobrą średnią
Nauczyłam się jeździć na nartach
Nawiązałam nowe znajomości
Spełniłam moje marzenia
Byłam na meeega obozie we Włoszech (obóz super, ludzie - nie koniecznie)
I na meeeega wakacjach w Chorwacji
To był naprawdę pozytywny rok, pełen przeżyć (oczywiście nie wszystkie wymieniłam). Mam nadzieję, że kolejny rok będzie tak samo pozytywny, co ten, i że zapamiętam go jako najlepszą przygodę mojego życia...
Witaj nowy, 2016, roku!!!
czwartek, 31 grudnia 2015
wtorek, 22 grudnia 2015
W świecie klonów i sztuczności, chcę być nieidealna...
Dzisiaj miałam wigilijkę klasową. Tak szczerze mówiąc, to jestem przerażona. Jak ludzie mogą być tak sztuczni? Ze sztucznym uśmiechem do ciebie podchodzą, sztucznym głosem składają ci sztuczne życzenia, po cichu licząc, że żadne z nich się nie spełni. A następnego dnia znów wszystko wraca do "normalności" znów się do siebie nie odzywają, znów mówią o tobie z nienawiścią i posyłają w twoją stronę złowrogie spojrzenia. To jest nieludzkie, a jednak tak bardzo podobne do ludzi...
Dlaczego? Dlaczego ludzie nie mogą być dla siebie mili, chociaż spróbować? A nie udawać "od święta". Ostatnio mam takie myśli, które tylko utwierdzają mnie w przekonaniu iż nienawidzę ludzi.
W sumie, to nie powinnam tak mówić, bo ostatnio ktoś powiedział mi "Jeśli nienawidzisz ludzi, to znaczy, że nienawidzisz też samej siebie". Więc powiem inaczej - nie lubię zachowania ludzi. Ale tłumaczenie tego jest bardzo skomplikowane, więc o wiele prościej jest powiedzieć mi, że nienawidzę ludzi. To bardzo łatwy sposób, aby kogoś spławić. Spójrzcie tylko:
- Hej jestem Ania, a ty? Opowiedz mi coś o sobie.
- Hej jestem Weronika. Nienawidzę ludzi.
To przecież nie brzmi zachęcająco. Zazwyczaj ludzie biorą mnie za aspołeczną, zamkniętą w sobie osobę, a są zbyt leniwi i za mało wytrwali, żeby wysłuchać mojej teorii na temat ludzi. Więc po prostu odchodzą. Tym sposobem zebrałam garstkę ludzi, którzy mnie wysłuchali i którzy mnie znają. Z którymi jestem absolutnie szczera.
Czy jestem aspołeczna? Tak, ale to nie oznacza, że nie mam przyjaciół. Bo mam. I bardzo się z tego cieszę.
Zbyt słodko, zbyt idealnie, zbyt
sztucznie, chociaż może właśnie tym jest ta twoja perfekcja.
Sztuczność, plastik, żadnych głębokich emocji, bo ich
nie posiadasz.
W sumie, to nie powinnam tak mówić, bo ostatnio ktoś powiedział mi "Jeśli nienawidzisz ludzi, to znaczy, że nienawidzisz też samej siebie". Więc powiem inaczej - nie lubię zachowania ludzi. Ale tłumaczenie tego jest bardzo skomplikowane, więc o wiele prościej jest powiedzieć mi, że nienawidzę ludzi. To bardzo łatwy sposób, aby kogoś spławić. Spójrzcie tylko:
- Hej jestem Ania, a ty? Opowiedz mi coś o sobie.
- Hej jestem Weronika. Nienawidzę ludzi.
To przecież nie brzmi zachęcająco. Zazwyczaj ludzie biorą mnie za aspołeczną, zamkniętą w sobie osobę, a są zbyt leniwi i za mało wytrwali, żeby wysłuchać mojej teorii na temat ludzi. Więc po prostu odchodzą. Tym sposobem zebrałam garstkę ludzi, którzy mnie wysłuchali i którzy mnie znają. Z którymi jestem absolutnie szczera.
Czy jestem aspołeczna? Tak, ale to nie oznacza, że nie mam przyjaciół. Bo mam. I bardzo się z tego cieszę.
PS. I tak. Nienawidzę świąt. Tej sztuczności - bycia miłym raz do roku. Zaczyna mnie to dławić.
środa, 9 grudnia 2015
Pozbierać się jest dziesięć razy trudniej, niż rozsypać...
Jakiś czas temu byłam w kinie na Igrzyskach śmierci. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że ta część jest zajebista. Najlepsza z wszystkich 4 części.
Oprócz tego, to szykuję pewną niespodziankę dla pewnej osoby. Mam nadzieję, że do końca tygodnia uda mi się tą pewną rzecz dokończyć. No i mam nadzieję, że ta pewna osoba się ucieszy, bo serio się nad tym męczę.
Ostatnio mam absolutną fazę na czytanie wszystkiego, serio. Czytam piątą część Harrego Potttera, trzy blogi, dwa fanfiction i jeszcze e-booka. No i ciągle wkuwam na sprawdziany, co jest już o wiele mniej przyjemne...
Oprócz tego, to szykuję pewną niespodziankę dla pewnej osoby. Mam nadzieję, że do końca tygodnia uda mi się tą pewną rzecz dokończyć. No i mam nadzieję, że ta pewna osoba się ucieszy, bo serio się nad tym męczę.
Ostatnio mam absolutną fazę na czytanie wszystkiego, serio. Czytam piątą część Harrego Potttera, trzy blogi, dwa fanfiction i jeszcze e-booka. No i ciągle wkuwam na sprawdziany, co jest już o wiele mniej przyjemne...
sobota, 5 grudnia 2015
Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek...
Ostatnio dużo się dzieje. W szkole, oczywiście. Sprawdziany, kartkówki, ustne odpowiedzi. Mam tego wszystkiego dość i cieszę się, że zostało jeszcze 9 dni chodzenia do szkoły (w tym roku).
W szkole nie lubię tego, że nas do wszystkiego zmuszają. A ja tak bardzo nienawidzę słowa "muszę"...
Muszę zrobić zadanie. Muszę iść wcześniej spać, bo rano muszę wcześnie wstać do szkoły. Muszę pouczyć się na sprawdzian.
Kto w ogóle wymyślił to cholerne słowo.
W ramach oderwania się od szkolnego zgiełku, robię porządek w pokoju i w mojej głowie. Zbliżają się święta - przydałoby się więc pomyśleć o jakichś prezentach.
Jedyna pocieszająca myśl jest taka, że jutro mam WYJĄTKOWO na 10:30 do 12:55, więc w tym okropnym miejscu, zwanym potocznie szkołą, spędzę tylko 1,5 godz. Przynajmniej się wyśpię....
W szkole nie lubię tego, że nas do wszystkiego zmuszają. A ja tak bardzo nienawidzę słowa "muszę"...
Muszę zrobić zadanie. Muszę iść wcześniej spać, bo rano muszę wcześnie wstać do szkoły. Muszę pouczyć się na sprawdzian.
Kto w ogóle wymyślił to cholerne słowo.
W ramach oderwania się od szkolnego zgiełku, robię porządek w pokoju i w mojej głowie. Zbliżają się święta - przydałoby się więc pomyśleć o jakichś prezentach.
Jedyna pocieszająca myśl jest taka, że jutro mam WYJĄTKOWO na 10:30 do 12:55, więc w tym okropnym miejscu, zwanym potocznie szkołą, spędzę tylko 1,5 godz. Przynajmniej się wyśpię....
sobota, 21 listopada 2015
Twój cel jest gdzieś na dnie potwornej otchłani zwanej rzeczywistością...
Dawno mnie tu nie było.
Ehh... W sumie to sama nie wiem od czego zacząć. Chyba najlepiej by było, gdybym zaczęła od początku. A więc...
Urodziłam się 26 maja....
No dobra może nie od aż takiego początku.
Wczoraj byłam w teatrze na spektaklu "Rodzina Adamsów". W skali 1 do 10 ja daję 15! Serio. Nigdy nie byłam tak zachwycona czymś występem. Chciałabym zobaczyć to jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze....
W mojej głowie pojawiła się ZNÓW myśl o tym, by zostać aktorką.
Zostać aktorką. Ale przecież kocham podróżować. Chciałabym zwiedzić cały świat, a praca w teatrze by mi to uniemożliwiła. Nie mówiąc już o tym, że boję się występować przed kimś.
I tak czegokolwiek nie zrobię - będzie źle. Chciałbym mieć (kiedyś) pracę w dziedzinie, która mnie interesuje. Ale wszystko, co mnie interesuje skazałoby mnie na bezrobocie. Mam niecałe trzy lata na zastanowienie się nad tym, co chcę robić w przyszłości. Do jakiej szkoły iść. Znaczy się, ja wiem do jakiej szkoły pójdę ale nie wiem czy to dobry wybór, jakie rozszerzenia będę miała wziąć itp. Mam duszę humanisty, ale umysł matematyka. Dla takich osób nie ma tu chyba miejsca. Boję się. Przyszłość stoi przede mną otworem, a ja się jej boję. I tak jako dorosły człowiek skończę w McDonaldzie na zmywaku...
Chciałbym móc żyć tak, jak Włosi. W zeszły piątek wróciłam z Włoch. Kocham ten kraj. I kocham włoskie podejście do życia. Takie YOLO. Nie martwią się o jutro. Liczy się tylko tu i teraz. Ale ja jestem Polakiem, a Polacy mają w swojej naturze to, aby się nieustannie martwić...
PS. Za miesiąc święta!!
Ehh... W sumie to sama nie wiem od czego zacząć. Chyba najlepiej by było, gdybym zaczęła od początku. A więc...
Urodziłam się 26 maja....
No dobra może nie od aż takiego początku.
Wczoraj byłam w teatrze na spektaklu "Rodzina Adamsów". W skali 1 do 10 ja daję 15! Serio. Nigdy nie byłam tak zachwycona czymś występem. Chciałabym zobaczyć to jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze....
W mojej głowie pojawiła się ZNÓW myśl o tym, by zostać aktorką.
Zostać aktorką. Ale przecież kocham podróżować. Chciałabym zwiedzić cały świat, a praca w teatrze by mi to uniemożliwiła. Nie mówiąc już o tym, że boję się występować przed kimś.
I tak czegokolwiek nie zrobię - będzie źle. Chciałbym mieć (kiedyś) pracę w dziedzinie, która mnie interesuje. Ale wszystko, co mnie interesuje skazałoby mnie na bezrobocie. Mam niecałe trzy lata na zastanowienie się nad tym, co chcę robić w przyszłości. Do jakiej szkoły iść. Znaczy się, ja wiem do jakiej szkoły pójdę ale nie wiem czy to dobry wybór, jakie rozszerzenia będę miała wziąć itp. Mam duszę humanisty, ale umysł matematyka. Dla takich osób nie ma tu chyba miejsca. Boję się. Przyszłość stoi przede mną otworem, a ja się jej boję. I tak jako dorosły człowiek skończę w McDonaldzie na zmywaku...
Chciałbym móc żyć tak, jak Włosi. W zeszły piątek wróciłam z Włoch. Kocham ten kraj. I kocham włoskie podejście do życia. Takie YOLO. Nie martwią się o jutro. Liczy się tylko tu i teraz. Ale ja jestem Polakiem, a Polacy mają w swojej naturze to, aby się nieustannie martwić...
PS. Za miesiąc święta!!
niedziela, 1 listopada 2015
Gdy obowiązki niszczą każdą wolną chwilę....
O luju...
Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, ile czasu mnie tu nie było.
W sumie to dopiero teraz mam wolną chwilę. To nie jest tak że ja przez ten prawie cały miesiąc nic nie robiłam. Ja po prostu miałam totalny zapierdziel w szkole. Miliard kartkówek i sprawdzianów (kogo obchodzi to, że mogą być tylko trzy w tygodniu - oni zrobią nam siedem).
Nie lubię szkoły.
Nie dzieje się u mnie nic ciekawego, z wyjątkiem tego, że w środę jedziemy do planetarium w ramach lekcji geografii, a za tydzień w poniedziałek (9 listopada) lecimy na "mini wakacje" do Włoch. Kocham ten kraj, tą kulturę i ten klimat, ale o tym napiszę tu kiedy indziej. Myślę, że przyda mi się taka mała przerwa. Oderwanie się od rutyny.
czy to normalne, że ubarwiam sobie szarą rzeczywistość oglądając przewspaniałą rodzinkę Simpsonów?
jestem mega zmęczona...
nienawidzę tego cholernego systemu.
przede mną jeszcze cały tydzień - jakoś muszę wytrzymać...
a tak w ogóle to dziś Wszystkich Świętych...
lubię chodzić na cmentarz w nocy w to święto.
ten klimat <3
Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, ile czasu mnie tu nie było.
W sumie to dopiero teraz mam wolną chwilę. To nie jest tak że ja przez ten prawie cały miesiąc nic nie robiłam. Ja po prostu miałam totalny zapierdziel w szkole. Miliard kartkówek i sprawdzianów (kogo obchodzi to, że mogą być tylko trzy w tygodniu - oni zrobią nam siedem).
Nie lubię szkoły.
Nie dzieje się u mnie nic ciekawego, z wyjątkiem tego, że w środę jedziemy do planetarium w ramach lekcji geografii, a za tydzień w poniedziałek (9 listopada) lecimy na "mini wakacje" do Włoch. Kocham ten kraj, tą kulturę i ten klimat, ale o tym napiszę tu kiedy indziej. Myślę, że przyda mi się taka mała przerwa. Oderwanie się od rutyny.
czy to normalne, że ubarwiam sobie szarą rzeczywistość oglądając przewspaniałą rodzinkę Simpsonów?
jestem mega zmęczona...
nienawidzę tego cholernego systemu.
przede mną jeszcze cały tydzień - jakoś muszę wytrzymać...
a tak w ogóle to dziś Wszystkich Świętych...
lubię chodzić na cmentarz w nocy w to święto.
ten klimat <3
piątek, 9 października 2015
Każdy z nas ma jakieś fobie...
Czuję się, jakbym była w jakimś transie. Codziennie budzę się o 6:45, wstaję, ubieram się, jem śniadanie, myję zęby, czeszę się, i wychodzę do szkoły. Lekcje zaczynam o 8:00. Każda z nich przebiega podobnie - i wszystkie dłużą się tak samo. Na przerwach spędzam czas z przyjaciółmi. W domu zazwyczaj jestem około 15:00, jam obiad, robię zadania, pakuję się do szkoły, idę pojeździć na rolkach, wracam i odpalam komputer, i tak siedzę z oczami wlepionymi w ekran komputera, dopóki nie stwierdzę, że trzeba iść spać. Wtedy idę się kąpać i idę spać.
Prawie jak robot. każdy dzień jest taki sam...
Ostatnio doszłam do wniosku, że boję się tykania zegara. Wywołuje ono we mnie strach - czuję się wtedy bardziej spięta i przechodzą mnie ciarki. Czuję się wtedy źle, bo w mojej głowie pojawia się myśl, że czas ciągle upływa, a ja siedzę tu i piszę ten post, zamiast korzystać z życia. Każde następne przesunięcie się wskazówki, to krok bliżej naszego końca. Wiem - to dziwny tok myślenia, ale na jednej ze stron coś o tym przeczytałam.
Pocieszająca jest jednak myśl, że każdy ruch wskazówki zegara, przybliża nas do wakacji...
Prawie jak robot. każdy dzień jest taki sam...
Ostatnio doszłam do wniosku, że boję się tykania zegara. Wywołuje ono we mnie strach - czuję się wtedy bardziej spięta i przechodzą mnie ciarki. Czuję się wtedy źle, bo w mojej głowie pojawia się myśl, że czas ciągle upływa, a ja siedzę tu i piszę ten post, zamiast korzystać z życia. Każde następne przesunięcie się wskazówki, to krok bliżej naszego końca. Wiem - to dziwny tok myślenia, ale na jednej ze stron coś o tym przeczytałam.
ChronofobiaA my - jako, że jesteśmy ludźmi - mamy dziwny nawyk sprawdzania godziny. Co chwilę spoglądamy na zegar, bo czas, którego tak potrzebujemy, mija. A najgorsza jest jednak myśl, że za kilka lat, gdy będę siedzieć siódmą godzinę w pracy, to pomyślę sobie, że przecież czas, który wtedy miałam - i go zmarnowałam - nie zostanie już nigdy wykorzystany. To dołujące....
Generalnie fobia ta oznacza lęk przed zegarami. Strach przed zegarami można łatwo pokonać, jednak alternatywną definicją chronofobii jest także strach przed czasem. Strach przed czasem wiąże się również z lękiem przed pojęciami odnoszącymi się do czasu, takich jak przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, słowa takie jak "później", "wcześnie". Nawet jeśli chronofobi nie boją się słów i pojęć dotyczących czasu, to boją się samego czasu i jego upływu, a jako istoty ludzkie jesteśmy świadomi, że czas ciągle ucieka dalej.
Pocieszająca jest jednak myśl, że każdy ruch wskazówki zegara, przybliża nas do wakacji...
~~~
Powracając jednak do dzisiejszego dnia, to był całkiem niezły. Moja przyjaciółka świętowała dziś swoje #hot13 urodziny i z tej oto okazji poszłyśmy na pizzę, a raczej pojechałyśmy na rolkach... Rolki <3. Koniec końców skończyło sie na tym, że poszłyśmy na kebaba (#kobiety). To normalne...
Po zjedzeniu kebaba odwiedziłyśmy - jak zwykle - Biedronkę, a potem pojechałyśmy do parku, gdzie byłyśmy jakieś 10 minut, po czym wróciłyśmy do domu. Jeżdżenie na rolkach to najprzyjemniejsza część każdego dnia...
Niestety, za niedługo zima, a co się z tym wiąże? Właśnie to, że nie będę mogła spędzać codziennie kilku godzin, jeżdżąc na rolkach...
Chyba zacznę odliczać (odliczać - liczyć czas #człowiek) do świąt Bożonarodzeniowych, bo kocham ten okres i tą atmosferę, a przede wszystkim to, że nie ma wtedy szkoły <3
poniedziałek, 5 października 2015
Dłuższy brak zmian sprawia że się dusimy...
Ta rutyna mnie zabija. Osacza. Dusi. I w końcu wysysa resztki sił. Ta rutyna jest męcząca. Czuję się jak niewolnica, uwięziona we własnym życiu. To wszystko wina szkoły...
Jak były wakacje, to dni różniły się od siebie - każdy był inny. Gdy tylko zaczęła się szkoła, czar prysł.
Każdy dzień jest taki sam.
Każdy tydzień przebiega identycznie.
Każdy miesiąc nie różni się od poprzedniego.
To męczące. Po jakimś czasie człowiek traci energię i radość życia. Nie potrafi racjonalnie myśleć. Staje się więźniem rutyny, a ona robi z nami, co tylko chce.
Brak mi tej różnorodności. Tej oryginalności i nie powtarzalności każdego dnia.
Swobodo życia, proszę, wróć do mnie!
Jak były wakacje, to dni różniły się od siebie - każdy był inny. Gdy tylko zaczęła się szkoła, czar prysł.
Każdy dzień jest taki sam.
Każdy tydzień przebiega identycznie.
Każdy miesiąc nie różni się od poprzedniego.
To męczące. Po jakimś czasie człowiek traci energię i radość życia. Nie potrafi racjonalnie myśleć. Staje się więźniem rutyny, a ona robi z nami, co tylko chce.
Brak mi tej różnorodności. Tej oryginalności i nie powtarzalności każdego dnia.
Swobodo życia, proszę, wróć do mnie!
czwartek, 24 września 2015
Gdy ocena nie jest taka, jak być powinna...
Dziś dostałam pierwszą jedynkę. Brawo ja! Na dodatek ta ocena jest z... TECHNIKI. Brawo ja, znowu! Jeszcze lepsze jest to, że nie mogę jej poprawić. Braw... Nie! Wiem, że zawaliłam, skończ już z tym swoim "brawo ja"...
Chodzi o głupie zadanie domowe, o którym na śmierć zapomniałam. Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie mam czasu na nic.
Chodzi o głupie zadanie domowe, o którym na śmierć zapomniałam. Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie mam czasu na nic.
Szkoła -> Dom -> Blogi -> Spać...
Takie trochę never ending story...
Przez większość czasu siedzę w szkole, jak wracam to jem obiad, robię zadanie i zajmuję się blogami, a później idę spać.
Mam nadzieję, że to za niedługo się skończy, bo już nie daję rady...
środa, 23 września 2015
Pierwszy dzień jesieni...
Jak powitałam pierwszy dzień jesieni? Sprawdzianem z matmy!
A więc. Wzięłam rolki i pojechałam. Nieopodal nas znajduje się taki duży staw. Siadłam nad jego brzegiem i wtedy to dostrzegłam. Tą zmianę wyczuwalną w powietrzu.
Wiatr, który mnie otulał nie był ciepły, jak latem. Był chłodny, jakby z każdym jego podmuchem zima przybliżała się do nas coraz bardziej. Gdy spojrzałam w górę, nie zobaczyłam pięknych, liściastych koron drzew. Zobaczyłam czarne, sterczące gałęzie, na których było kilka żółto-czerwonych liści. W powietrzu już nie pachniało skoszoną trawą, czy sianem. Pachniało deszczem. I jakoś tak zrobiło mi się smutno. Czułam się jakbym utraciła cząstkę siebie. A to przecież tylko inna pora roku. To przecież tylko jeden dzień. Wczoraj to jeszcze miałam. Ale dziś już nie.
W szkole jest znośnie, pomimo tego, że nie cierpię tej atmosfery, która w niej panuje, to muszę przyznać, że w ostatnich dniach czułam się tam całkiem... z braku innego określenia nazwę to komfortowo. Tak, czułam się w niej komfortowo, ale czy dobrze? Czy w szkole pełnej ludzi, fałszywych ludzi, można się czuć dobrze? No chyba nie...
A więc. Wzięłam rolki i pojechałam. Nieopodal nas znajduje się taki duży staw. Siadłam nad jego brzegiem i wtedy to dostrzegłam. Tą zmianę wyczuwalną w powietrzu.
Wiatr, który mnie otulał nie był ciepły, jak latem. Był chłodny, jakby z każdym jego podmuchem zima przybliżała się do nas coraz bardziej. Gdy spojrzałam w górę, nie zobaczyłam pięknych, liściastych koron drzew. Zobaczyłam czarne, sterczące gałęzie, na których było kilka żółto-czerwonych liści. W powietrzu już nie pachniało skoszoną trawą, czy sianem. Pachniało deszczem. I jakoś tak zrobiło mi się smutno. Czułam się jakbym utraciła cząstkę siebie. A to przecież tylko inna pora roku. To przecież tylko jeden dzień. Wczoraj to jeszcze miałam. Ale dziś już nie.
W szkole jest znośnie, pomimo tego, że nie cierpię tej atmosfery, która w niej panuje, to muszę przyznać, że w ostatnich dniach czułam się tam całkiem... z braku innego określenia nazwę to komfortowo. Tak, czułam się w niej komfortowo, ale czy dobrze? Czy w szkole pełnej ludzi, fałszywych ludzi, można się czuć dobrze? No chyba nie...
niedziela, 20 września 2015
Krótko i na temat...
Czy tylko ja czuję, że nie pasuję do tej szkoły? W sensie, czuję się tam tak dziwnie obco. Niby jestem otoczona przez znajomych, ale ciągle mi się wydaje, że są oni ludźmi, których tak naprawdę nie znam. Idąc korytarzem napotykam te złośliwe spojrzenia i kpiące uśmieszki i już wiem, czemu nienawidzę ludzi...
Ludzie są beznadziejni...
wtorek, 15 września 2015
Czas nie jest moim sojusznikiem...
Nie mam czasu. Nieprawda.
No to inaczej... Mam od groma czasu, tylko nie umiem go odpowiednio zorganizować. Od razu lepiej.
Szkoła = mniej czasu na wszystko
Racja, czasu jest mniej, ale wciąż na tyle dużo, aby się z wszystkim wyrobić. Tylko, że mój totalny brak umiejętności zarządzania wolnym czasem, wszystko mi utrudnia...
Lista rzeczy do zrobienia na dziś:
- odrobić zadania domowe
- ogarnąć porządek w pokoju
- pouczyć się słówek na angielski
- dodać notkę na bloga
-znaleźć Nemo
To wszystko chciałam zrobić niby nie dużo, a jednak, gdy wróciłam ze szkoły, włączyłam komputer... i tak jakoś minęły mi prawie cztery godziny...
Szczerze mówiąc, nie wiem jak ja sobie później poradzę, bo skoro na początku roku szkolnego, kiedy obowiązków i nauki nie jest jeszcze za wiele, mi brakuje czasu, to co będzie później?
Czyli czeka mnie kolejny wieczór spędzony z książką z matmy... Nie to miałam na myśli mówiąc kiedyś: "Marzy mi się romantyczny wieczór, spędzony tylko we dwojga..."
Ogólnie czas nie jest, i nigdy nie był, moim sprzymierzeńcem. A szkoda.
Drogi Czasie,
Jeśli mógłbyś lecieć szybciej podczas lekcji, a zwalniać swoje tępo do minimum w Weekendy, i dni wolne od szkoły, to byłabym Ci dozgonnie wdzięczna. Na razie, drogi Czasie, nie widzę żadnych szans na to, aby między nami pojawiła się jakakolwiek nić porozumienia, o przyjaźni nie wspominając, ale kto wie, co będzie kiedyś...
Z wyrazami szacunku,
Angell
Lista rzeczy do zrobienia na dziś:
- odrobić zadania domowe
- ogarnąć porządek w pokoju
- pouczyć się słówek na angielski
- dodać notkę na bloga
-
Szczerze mówiąc, nie wiem jak ja sobie później poradzę, bo skoro na początku roku szkolnego, kiedy obowiązków i nauki nie jest jeszcze za wiele, mi brakuje czasu, to co będzie później?
Czyli czeka mnie kolejny wieczór spędzony z książką z matmy... Nie to miałam na myśli mówiąc kiedyś: "Marzy mi się romantyczny wieczór, spędzony tylko we dwojga..."
Ogólnie czas nie jest, i nigdy nie był, moim sprzymierzeńcem. A szkoda.
***
Drogi Czasie,
Jeśli mógłbyś lecieć szybciej podczas lekcji, a zwalniać swoje tępo do minimum w Weekendy, i dni wolne od szkoły, to byłabym Ci dozgonnie wdzięczna. Na razie, drogi Czasie, nie widzę żadnych szans na to, aby między nami pojawiła się jakakolwiek nić porozumienia, o przyjaźni nie wspominając, ale kto wie, co będzie kiedyś...
Z wyrazami szacunku,
Angell
sobota, 12 września 2015
Czysta postać zła...
Wakacje. Minęły tak szybko, że nim się zorientowałam, już dwa tygodnie chodzimy do szkoły. Podczas tych dwóch tygodni nic ciekawego się nie wydarzyło. Mieliśmy pieszy rajd do pobliskiej miejscowości i zajęcia mające na celu zintegrowanie naszej klasy. Coś nie wyszło...
Reasumując... Inni moi rówieśnicy mogą pochwalić się już swoimi ocenami, nowymi znajomymi, czy zdobytymi osiągnięciami, a ja... a ja zgubiłam się w szkole przed lekcją historii, i przyszłam do klasy dopiero dziesięć minut po dzwonku. Dodam jeszcze, że gimnazjum, do którego chodzę, jest mniejsze, niż szkoła podstawowa, którą ukończyłam przed paroma miesiącami...
Końcem czerwca na drzwiach wejściowych do gimnazjum pojawiły się cztery listy. Podział na klasy. I kiedy zobaczyłam moje nazwisko na innej liście, niż nazwiska moich przyjaciółek, uśmiech zszedł mi z twarzy. Mój tata, próbując jakoś temu zaradzić, udał się do dyrektora szkoły, i to dwa razy, ale usłyszał tylko odpowiedź "Nie. Bo nie". I tak wylądowałam w klasie Ib...
Na samo wspomnienie słów "Będzie dobrze", "Ta klasa nie będzie taka zła, zobaczysz", "Jeszcze się będziesz cieszyć, że nie jesteś w innej klasie", robi mi się niedobrze. Już się zmęczyłam ciągłym powtarzaniem, że będzie chociażby "ok". Moja intuicja od początku podpowiadała mi, że gimnazjum będzie najgorszym czasem w moim życiu i, skubana, nie myliła się...
Ten blog będzie pewną formą pamiętnika, bo skoro nie mam się komu wygadać, to przeistoczę moje myśli w słowa. W planach mam prowadzenie tego bloga przez trzy lata, czyli do końca gimnazjum, ale to będzie dla mnie nie lada wyzwanie, ponieważ posty muszą się pojawiać w miarę często - tak, jak w pamiętniku.
Postanowiłam założyć tego bloga, bo zauważyłam, że dużo osób zmaga się z tym problemem. Niektórzy na przykład zmienili szkołę, czy są w takiej sytuacji, jak ja, czyli trafili do klasy z samymi nieznajomymi osobami. Łączmy się w bólu i wytrzymajmy jakoś te parę lat...
Reasumując... Inni moi rówieśnicy mogą pochwalić się już swoimi ocenami, nowymi znajomymi, czy zdobytymi osiągnięciami, a ja... a ja zgubiłam się w szkole przed lekcją historii, i przyszłam do klasy dopiero dziesięć minut po dzwonku. Dodam jeszcze, że gimnazjum, do którego chodzę, jest mniejsze, niż szkoła podstawowa, którą ukończyłam przed paroma miesiącami...
Końcem czerwca na drzwiach wejściowych do gimnazjum pojawiły się cztery listy. Podział na klasy. I kiedy zobaczyłam moje nazwisko na innej liście, niż nazwiska moich przyjaciółek, uśmiech zszedł mi z twarzy. Mój tata, próbując jakoś temu zaradzić, udał się do dyrektora szkoły, i to dwa razy, ale usłyszał tylko odpowiedź "Nie. Bo nie". I tak wylądowałam w klasie Ib...
Na samo wspomnienie słów "Będzie dobrze", "Ta klasa nie będzie taka zła, zobaczysz", "Jeszcze się będziesz cieszyć, że nie jesteś w innej klasie", robi mi się niedobrze. Już się zmęczyłam ciągłym powtarzaniem, że będzie chociażby "ok". Moja intuicja od początku podpowiadała mi, że gimnazjum będzie najgorszym czasem w moim życiu i, skubana, nie myliła się...
Ten blog będzie pewną formą pamiętnika, bo skoro nie mam się komu wygadać, to przeistoczę moje myśli w słowa. W planach mam prowadzenie tego bloga przez trzy lata, czyli do końca gimnazjum, ale to będzie dla mnie nie lada wyzwanie, ponieważ posty muszą się pojawiać w miarę często - tak, jak w pamiętniku.
Postanowiłam założyć tego bloga, bo zauważyłam, że dużo osób zmaga się z tym problemem. Niektórzy na przykład zmienili szkołę, czy są w takiej sytuacji, jak ja, czyli trafili do klasy z samymi nieznajomymi osobami. Łączmy się w bólu i wytrzymajmy jakoś te parę lat...
Subskrybuj:
Posty (Atom)