Wakacje. Minęły tak szybko, że nim się zorientowałam, już dwa tygodnie chodzimy do szkoły. Podczas tych dwóch tygodni nic ciekawego się nie wydarzyło. Mieliśmy pieszy rajd do pobliskiej miejscowości i zajęcia mające na celu zintegrowanie naszej klasy. Coś nie wyszło...
Reasumując... Inni moi rówieśnicy mogą pochwalić się już swoimi ocenami, nowymi znajomymi, czy zdobytymi osiągnięciami, a ja... a ja zgubiłam się w szkole przed lekcją historii, i przyszłam do klasy dopiero dziesięć minut po dzwonku. Dodam jeszcze, że gimnazjum, do którego chodzę, jest mniejsze, niż szkoła podstawowa, którą ukończyłam przed paroma miesiącami...
Końcem czerwca na drzwiach wejściowych do gimnazjum pojawiły się cztery listy. Podział na klasy. I kiedy zobaczyłam moje nazwisko na innej liście, niż nazwiska moich przyjaciółek, uśmiech zszedł mi z twarzy. Mój tata, próbując jakoś temu zaradzić, udał się do dyrektora szkoły, i to dwa razy, ale usłyszał tylko odpowiedź "Nie. Bo nie". I tak wylądowałam w klasie Ib...
Na samo wspomnienie słów "Będzie dobrze", "Ta klasa nie będzie taka zła, zobaczysz", "Jeszcze się będziesz cieszyć, że nie jesteś w innej klasie", robi mi się niedobrze. Już się zmęczyłam ciągłym powtarzaniem, że będzie chociażby "ok". Moja intuicja od początku podpowiadała mi, że gimnazjum będzie najgorszym czasem w moim życiu i, skubana, nie myliła się...
Ten blog będzie pewną formą pamiętnika, bo skoro nie mam się komu wygadać, to przeistoczę moje myśli w słowa. W planach mam prowadzenie tego bloga przez trzy lata, czyli do końca gimnazjum, ale to będzie dla mnie nie lada wyzwanie, ponieważ posty muszą się pojawiać w miarę często - tak, jak w pamiętniku.
Postanowiłam założyć tego bloga, bo zauważyłam, że dużo osób zmaga się z tym problemem. Niektórzy na przykład zmienili szkołę, czy są w takiej sytuacji, jak ja, czyli trafili do klasy z samymi nieznajomymi osobami. Łączmy się w bólu i wytrzymajmy jakoś te parę lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz